sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 7. ,,Obiecaj...."

Obudziłam się w jakimś pokoju. Rozejrzałam się wszędzie białe ściany, kilka sprzętów medycznych i obok on. Czyli jednak nie umarłam,żyję. Ostatnie co pamiętam to jego głos a później już wielka luka. Chciałam im wszystkim przestać zawadzać i co nic z tego nie wyszło. Patrzyłam na blondyna lekko przy mrużonymi oczami.
-Kamilka skarbie.-złapał mnie za rękę, jednak zabrałam ją.-Kochanie czemu to zrobiłaś.?-patrzył na mnie ze smutkiem w oczach.
-Czemu.? -zapytałam z ironią.- Nie udawaj troskliwego kochanka.-powiedziałam lekko załamanym głosem. Byłam jeszcze słaba i nie miałam sił, leżałam podłączona do tych urządzeń to one trzymały mnie chyba jedynie przy życiu.
-O czym ty mówisz.?
-Przestań. Kim dla ciebie byłam jedynie zabawką. Sorki laską do zaliczenia, ZAKŁADEM-podkreśliłam ostatnie słowo.
-Kamila to nie tak ja cię naprawdę kocham.
-Dość nie chce tego słuchać, wyjdź.-chłopak posłusznie wykonał moje polecenie a z moich oczu spłynęły pojedyncze łzy...

                                                              **********

Wyszedłem z sali jak poprosiła. Wszystko spieprzyłem straciłem kobietę, którą kocham najbardziej na świecie. Straciłem ją na zawsze.Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Kuby.
-Stary co jest.?-zapytał spoglądając na mnie
-Obudziła się-stwierdziłem
-Czemu nic nie mówisz.- razem z Agatą udali się do Kamili. A ja ruszyłem w kierunku drzwi wyjściowy nie jestem jej potrzebny.Przekreśliłem szansę na cokolwiek. Teraz będę musiał z tym żyć. Najważniejsze,żeby wyzdrowiała. Ruszyłem w kierunku swojego domu.

                                                       *****************

-Siostrzyczko.-usłyszałam głos Kuby. Otarłam łzy i powoli odwróciłam się w jego kierunku gdzie stał razem z narzeczoną.-Czemu chciałaś nas zostawić.? -zapytał załamanym głosem.
-Przepraszam.-to jedynie przyszło mi do głowy. Bo co miałam powiedzieć jaki był tego powód, przecież on by go od razu chyba zabił, albo przynajmniej porządnie rozprawił.
-Obiecaj,że nam więcej tego nie zrobisz.-dodała Agata przytulając mnie
-Dobrze obiecuję.-wymusiłam lekki uśmiech.Nagle do sali wparował zdyszany Robert z Łukaszem.
-Matko dziewczyno ale nam stracha napędziłaś.-obaj na raz mnie przytulili
-Ej udusicie mnie.-zaśmiałam się
-Wiesz jak wujciowie się wystraszyli o swoją dziecinkę.-powiedział Lewy
-No przepraszam.-powiedziałam
-A gdzie Marco.?- zapytał Łukasz
-Ciołku mijaliśmy go w wejściu.-stwierdził Robert.-A właśnie czemu go mijaliśmy w wejściu.?-zapytał Robert po chwili przemyślenia
-Nie wiem.-stwierdziłam i spuściłam wzrok
-Ej nie smuć wujkowie kupili dzidzi lizaczka, takiego jak dzidzia lubi.-zaśmiał się Lewy wyciągając z kieszeni lizaka.On zawsze umie poprawić mi humor.
Resztę dnia spędziłam z nimi i właśnie zrozumiałam że dla nich powinnam żyć. Wieczorem przyszedł lekarz i powiedział,że jutro jeśli wszystko będzie dobrze będę mogła wrócić do domu. Kiedy się wszyscy rozeszli byłam tak zmęczona,że od razu zasnęłam.

                                                           ***********

Siedziałem w barze i piłem kolejny kieliszek wódki.
-Ej stary masz dość.-stwierdził mój przyjaciel Mario.
-Jaaa nie .-pomachałem mu palcem przed nosem i śmiałem się.
-Weź się ogarnij i walcz o nią.-skarcił mnie Mario na co ja zareagowałem śmiechem
-Ty siebie słyszysz.? Walcz o nią. Ja już nie mam szans rozumiesz nie mam.-stwierdziłem z przykrością.-Nie mam.-powtórzyłem po raz kolejny i rozpłakałem się.-Straciłem ją.-wypiłem kolejny kieliszek.
-Nie prawda, nie możesz się tak poddawać musisz walczyć tylko najpierw wytrzeźwij, a teraz chodź odwiozę cię do domu.-wziął mnie pod rękę. Ledwo stałem więc miał trochę wysiłku. Zaprowadził mnie do do samochodu i odjechaliśmy.



                                                    *************

Znowu długo mnie nie było, mam nadzieje ,ze zrozumiecie wakacje są i nie mam czasu tak często dodawać. Postaram się to nadrobić.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
Piszcie tylko szczerze a blogi polecajcie w zakładce Spamy a nie tu w komentarzach.;)
Do następnego;*

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 6.,,Po co ja tak naprawdę żyje.?"

Obudziły mnie krople deszczu odbijające się o szybę. Pogoda dzisiaj była dokładnie taka sama jak mój nastrój. Ciągły smutek i łzy. Niechętnie wstałam i podeszłam do okna przyglądając się płaczącej panoramie Dortmundu. Zaczęła rozmyślać nad moim życiem, które z każdym kolejnym dniem przestawało mieć znaczenie.
-Po co ja tak na prawdę żyję.?Może powinnam się usunąć raz na zawszę.?-przez myśl przeszły mi te pytanie, które z każdą chwilą nasuwały tą samą myśl.Stałam tak kilka minut zastanawiając się nad sensem swojego marnego życia, gdy do pokoju wszedł Kuba.
-Cześć siostrzyczko.-podszedł do mnie i się przywitał.-Już nie śpisz.?!-zapytał a raczej stwierdził
-Hej. No jak widać.-odpowiedziałam obojętnie
-Kamila stało się coś.?-spojrzał na mnie z zapytanie i troską w oczach
-Wszystko okey, to przez tą pogodę.-skłamałam wymuszając lekki uśmiech
-Nie przejmuj się i chodź na śniadanie,twoje ulubione naleśniki z jagodami i bitą śmietaną.-powiedział i wyszedł z pokoju. Nie miałam ochoty na nic,ale musiałam chociaż udawać,że jest okey. Sięgnęłam po telefon, spojrzałam na wyświetlacz 5 nieodebranych połączeń od Marco.Odłożyłam go z powrotem na nocny stolik.Nie chciałam mieć z nim już nic wspólnego,za bardzo mnie skrzywdził.  Wzięłam jakieś ubrania z szafy i poszłam do łazienki.Ubrałam się, włosy spięłam w niedbałego koka  i wyszłam z łazienki udając się prosto do kuchni gdzie czekali na mnie Kuba z Agatą. Przywitałam się z dziewczyną i zajęłam miejsce obok nich.
-Częstuj się, twoje ulubione.-powiedziała Agata, chyba ona jedna wiedziała naprawdę co się stało
-Nie dziękuje, nie jestem głodna.-odpowiedziałam patrząc na nich widać,że są ze sobą szczęśliwi szkoda tylko,że mnie  to szczęście omija.-pomyślałam
-Siostrzyczko jedziemy do galerii musimy kupić obrączki i inne rzeczy może pojedziesz z nami.?-zaproponował mój braciszek a Agata go poparła.
-Wolę jednak zostać w domu nie mam nastroju a nie chce wam psuć humoru.-odpowiedziałam
-No okey, więc my się zbieramy.-wstali i wyszli z kuchni. Zostałam tam sama ze swoimi myślami.Kiedy wyszli i usłyszałam dźwięk odjeżdżającego samochodu,postanowiłam,że chociaż pozmywam naczynia.Zebrałam wszystko,ze stołu i włożyłam do zlewu,odkręciłam kurek z ciepłą woda i wzięłam się do pracy, jednak nie mogłam się na niczym skupić, wszystko leciało mi z rąk. Zbiłam dwie szklanki i jeden talerz.
-Cholera jeszcze tego mi brakowało.-powiedziałam gdy zobaczyłam,że z mojej ręki leci krew.Rozryczałam się jak małe dziecko,ale nie dlatego,że się zacięłam tylko,że moje życie jest do dupy.
Zsunęłam się po szafce i płakałam.Jednak moją uwagę przykuł kawałek leżącego obok szkła. Podniosłam go i zaczęłam przyglądać mu się uważnie.Przyłożyłam go do ręki.
-Musisz to zrobić i przestać zawadzać innym.-pomyślałam wykonując pierwsze cięcie,potem kolejne każde komuś dedykowałam. Jedno dla Marco,kolejne dla moich rodziców,dla byłego chłopaka, dla wszystkich którzy mnie skrzywdzili.Patrzyłam jak krew spływa po mojej dłoni i kapie na podłogę.Z każdą chwilą robiłam się coraz słabsza, zamknęłam oczy.Usłyszałam jedynie dźwięk otwieranych drzwi i głos Marco.Chciałam mu wykrzyczeć wszystko i powiedzieć,żeby mnie zostawił,ale straciłam przytomność.....

                                                          *************

Nie odbierała moich telefonów, nie wiedziałem co się dzieje przecież się nie pokłóciliśmy Martwiłem się o nią. Starałem się coś dowiedzieć od Kuby ale on nic nie wiedział. Za to Agata zachowywała się wobec mnie jakoś dziwnie.Postanowiłem,że osobiście pojadę do domu Błaszczykowskiego i zobaczę co się dzieje.Kiedy byłem na miejscu drzwi były otwarte, wszedłem  więc do środka. Jakoś dziwnie cicho było, poszedłem do kuchni i zobaczyłem ją, moją Kamilę leżącą na podłodze a obok niej kałuża krwi. Zadzwoniłem po karetkę, która po kilku minutach już była,zabrali ją do szpitala, chciałem z nimi jechać,ale mi nie pozwolili. Zadzwoniłem więc do Kuby i poinformowałem go o wszystkim,następnie sam udałem się do szpitala....

                                                         *****************
Jejku no gorszego idiotyzmu już nie mogłam wymyślić naprawdę. Nie tak miało się to wszystko potoczyć, no ale może uda mi się to opowiadanie sprowadzić na właściwy tor. Akcja z pewnością się rozwinie.;D

Chciałam przeprosić że tak długo nie dodawałam ale miałam małe problemy.;/
Do następnego.;*

CZYTASZ=KOMENTUJESZ