sobota, 10 sierpnia 2013

infoo.!

Niestety ostatnio nie mam pojęcia jak mam napisać ten rozdział. Kompletna pustka.;/ Może macie jakieś pomysły co w nim może być.? ;)

sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 7. ,,Obiecaj...."

Obudziłam się w jakimś pokoju. Rozejrzałam się wszędzie białe ściany, kilka sprzętów medycznych i obok on. Czyli jednak nie umarłam,żyję. Ostatnie co pamiętam to jego głos a później już wielka luka. Chciałam im wszystkim przestać zawadzać i co nic z tego nie wyszło. Patrzyłam na blondyna lekko przy mrużonymi oczami.
-Kamilka skarbie.-złapał mnie za rękę, jednak zabrałam ją.-Kochanie czemu to zrobiłaś.?-patrzył na mnie ze smutkiem w oczach.
-Czemu.? -zapytałam z ironią.- Nie udawaj troskliwego kochanka.-powiedziałam lekko załamanym głosem. Byłam jeszcze słaba i nie miałam sił, leżałam podłączona do tych urządzeń to one trzymały mnie chyba jedynie przy życiu.
-O czym ty mówisz.?
-Przestań. Kim dla ciebie byłam jedynie zabawką. Sorki laską do zaliczenia, ZAKŁADEM-podkreśliłam ostatnie słowo.
-Kamila to nie tak ja cię naprawdę kocham.
-Dość nie chce tego słuchać, wyjdź.-chłopak posłusznie wykonał moje polecenie a z moich oczu spłynęły pojedyncze łzy...

                                                              **********

Wyszedłem z sali jak poprosiła. Wszystko spieprzyłem straciłem kobietę, którą kocham najbardziej na świecie. Straciłem ją na zawsze.Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos Kuby.
-Stary co jest.?-zapytał spoglądając na mnie
-Obudziła się-stwierdziłem
-Czemu nic nie mówisz.- razem z Agatą udali się do Kamili. A ja ruszyłem w kierunku drzwi wyjściowy nie jestem jej potrzebny.Przekreśliłem szansę na cokolwiek. Teraz będę musiał z tym żyć. Najważniejsze,żeby wyzdrowiała. Ruszyłem w kierunku swojego domu.

                                                       *****************

-Siostrzyczko.-usłyszałam głos Kuby. Otarłam łzy i powoli odwróciłam się w jego kierunku gdzie stał razem z narzeczoną.-Czemu chciałaś nas zostawić.? -zapytał załamanym głosem.
-Przepraszam.-to jedynie przyszło mi do głowy. Bo co miałam powiedzieć jaki był tego powód, przecież on by go od razu chyba zabił, albo przynajmniej porządnie rozprawił.
-Obiecaj,że nam więcej tego nie zrobisz.-dodała Agata przytulając mnie
-Dobrze obiecuję.-wymusiłam lekki uśmiech.Nagle do sali wparował zdyszany Robert z Łukaszem.
-Matko dziewczyno ale nam stracha napędziłaś.-obaj na raz mnie przytulili
-Ej udusicie mnie.-zaśmiałam się
-Wiesz jak wujciowie się wystraszyli o swoją dziecinkę.-powiedział Lewy
-No przepraszam.-powiedziałam
-A gdzie Marco.?- zapytał Łukasz
-Ciołku mijaliśmy go w wejściu.-stwierdził Robert.-A właśnie czemu go mijaliśmy w wejściu.?-zapytał Robert po chwili przemyślenia
-Nie wiem.-stwierdziłam i spuściłam wzrok
-Ej nie smuć wujkowie kupili dzidzi lizaczka, takiego jak dzidzia lubi.-zaśmiał się Lewy wyciągając z kieszeni lizaka.On zawsze umie poprawić mi humor.
Resztę dnia spędziłam z nimi i właśnie zrozumiałam że dla nich powinnam żyć. Wieczorem przyszedł lekarz i powiedział,że jutro jeśli wszystko będzie dobrze będę mogła wrócić do domu. Kiedy się wszyscy rozeszli byłam tak zmęczona,że od razu zasnęłam.

                                                           ***********

Siedziałem w barze i piłem kolejny kieliszek wódki.
-Ej stary masz dość.-stwierdził mój przyjaciel Mario.
-Jaaa nie .-pomachałem mu palcem przed nosem i śmiałem się.
-Weź się ogarnij i walcz o nią.-skarcił mnie Mario na co ja zareagowałem śmiechem
-Ty siebie słyszysz.? Walcz o nią. Ja już nie mam szans rozumiesz nie mam.-stwierdziłem z przykrością.-Nie mam.-powtórzyłem po raz kolejny i rozpłakałem się.-Straciłem ją.-wypiłem kolejny kieliszek.
-Nie prawda, nie możesz się tak poddawać musisz walczyć tylko najpierw wytrzeźwij, a teraz chodź odwiozę cię do domu.-wziął mnie pod rękę. Ledwo stałem więc miał trochę wysiłku. Zaprowadził mnie do do samochodu i odjechaliśmy.



                                                    *************

Znowu długo mnie nie było, mam nadzieje ,ze zrozumiecie wakacje są i nie mam czasu tak często dodawać. Postaram się to nadrobić.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
Piszcie tylko szczerze a blogi polecajcie w zakładce Spamy a nie tu w komentarzach.;)
Do następnego;*

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 6.,,Po co ja tak naprawdę żyje.?"

Obudziły mnie krople deszczu odbijające się o szybę. Pogoda dzisiaj była dokładnie taka sama jak mój nastrój. Ciągły smutek i łzy. Niechętnie wstałam i podeszłam do okna przyglądając się płaczącej panoramie Dortmundu. Zaczęła rozmyślać nad moim życiem, które z każdym kolejnym dniem przestawało mieć znaczenie.
-Po co ja tak na prawdę żyję.?Może powinnam się usunąć raz na zawszę.?-przez myśl przeszły mi te pytanie, które z każdą chwilą nasuwały tą samą myśl.Stałam tak kilka minut zastanawiając się nad sensem swojego marnego życia, gdy do pokoju wszedł Kuba.
-Cześć siostrzyczko.-podszedł do mnie i się przywitał.-Już nie śpisz.?!-zapytał a raczej stwierdził
-Hej. No jak widać.-odpowiedziałam obojętnie
-Kamila stało się coś.?-spojrzał na mnie z zapytanie i troską w oczach
-Wszystko okey, to przez tą pogodę.-skłamałam wymuszając lekki uśmiech
-Nie przejmuj się i chodź na śniadanie,twoje ulubione naleśniki z jagodami i bitą śmietaną.-powiedział i wyszedł z pokoju. Nie miałam ochoty na nic,ale musiałam chociaż udawać,że jest okey. Sięgnęłam po telefon, spojrzałam na wyświetlacz 5 nieodebranych połączeń od Marco.Odłożyłam go z powrotem na nocny stolik.Nie chciałam mieć z nim już nic wspólnego,za bardzo mnie skrzywdził.  Wzięłam jakieś ubrania z szafy i poszłam do łazienki.Ubrałam się, włosy spięłam w niedbałego koka  i wyszłam z łazienki udając się prosto do kuchni gdzie czekali na mnie Kuba z Agatą. Przywitałam się z dziewczyną i zajęłam miejsce obok nich.
-Częstuj się, twoje ulubione.-powiedziała Agata, chyba ona jedna wiedziała naprawdę co się stało
-Nie dziękuje, nie jestem głodna.-odpowiedziałam patrząc na nich widać,że są ze sobą szczęśliwi szkoda tylko,że mnie  to szczęście omija.-pomyślałam
-Siostrzyczko jedziemy do galerii musimy kupić obrączki i inne rzeczy może pojedziesz z nami.?-zaproponował mój braciszek a Agata go poparła.
-Wolę jednak zostać w domu nie mam nastroju a nie chce wam psuć humoru.-odpowiedziałam
-No okey, więc my się zbieramy.-wstali i wyszli z kuchni. Zostałam tam sama ze swoimi myślami.Kiedy wyszli i usłyszałam dźwięk odjeżdżającego samochodu,postanowiłam,że chociaż pozmywam naczynia.Zebrałam wszystko,ze stołu i włożyłam do zlewu,odkręciłam kurek z ciepłą woda i wzięłam się do pracy, jednak nie mogłam się na niczym skupić, wszystko leciało mi z rąk. Zbiłam dwie szklanki i jeden talerz.
-Cholera jeszcze tego mi brakowało.-powiedziałam gdy zobaczyłam,że z mojej ręki leci krew.Rozryczałam się jak małe dziecko,ale nie dlatego,że się zacięłam tylko,że moje życie jest do dupy.
Zsunęłam się po szafce i płakałam.Jednak moją uwagę przykuł kawałek leżącego obok szkła. Podniosłam go i zaczęłam przyglądać mu się uważnie.Przyłożyłam go do ręki.
-Musisz to zrobić i przestać zawadzać innym.-pomyślałam wykonując pierwsze cięcie,potem kolejne każde komuś dedykowałam. Jedno dla Marco,kolejne dla moich rodziców,dla byłego chłopaka, dla wszystkich którzy mnie skrzywdzili.Patrzyłam jak krew spływa po mojej dłoni i kapie na podłogę.Z każdą chwilą robiłam się coraz słabsza, zamknęłam oczy.Usłyszałam jedynie dźwięk otwieranych drzwi i głos Marco.Chciałam mu wykrzyczeć wszystko i powiedzieć,żeby mnie zostawił,ale straciłam przytomność.....

                                                          *************

Nie odbierała moich telefonów, nie wiedziałem co się dzieje przecież się nie pokłóciliśmy Martwiłem się o nią. Starałem się coś dowiedzieć od Kuby ale on nic nie wiedział. Za to Agata zachowywała się wobec mnie jakoś dziwnie.Postanowiłem,że osobiście pojadę do domu Błaszczykowskiego i zobaczę co się dzieje.Kiedy byłem na miejscu drzwi były otwarte, wszedłem  więc do środka. Jakoś dziwnie cicho było, poszedłem do kuchni i zobaczyłem ją, moją Kamilę leżącą na podłodze a obok niej kałuża krwi. Zadzwoniłem po karetkę, która po kilku minutach już była,zabrali ją do szpitala, chciałem z nimi jechać,ale mi nie pozwolili. Zadzwoniłem więc do Kuby i poinformowałem go o wszystkim,następnie sam udałem się do szpitala....

                                                         *****************
Jejku no gorszego idiotyzmu już nie mogłam wymyślić naprawdę. Nie tak miało się to wszystko potoczyć, no ale może uda mi się to opowiadanie sprowadzić na właściwy tor. Akcja z pewnością się rozwinie.;D

Chciałam przeprosić że tak długo nie dodawałam ale miałam małe problemy.;/
Do następnego.;*

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 5.,,Zakład to zakład"

Kilka dni później.

-Powiedziałaś Kubie,że jesteśmy razem.?- zapytał mnie Marco kiedy leżeliśmy przytuleni.
-Jeszcze nie.-odpowiedziałam
-Czemu.?-zapytał
-Boje się jego reakcji, zawsze byłam jego młodszą siostrzyczką,którą  się opiekować.- uśmiechnęłam
 się lekko.
-Oj kochanie jesteś już dorosła i masz prawo do własnego życia.-pocałował mnie w czoło
-Czy on się ciebie pytał czy odpowiada mu Agata.?-zapytał po chwili
-No nie.-stwierdziłam
-Widzisz, więc powiemy im wszystkim dzisiaj na treningu.-uśmiechnął się
-Dobrze.-wtuliłam się w niego
-Mówiłem ci już że cię kocham.-spojrzał mi w oczy
-Hmm... ze sto razy.-zaśmiałam się
-To powiem jeszcze raz Kocham Cię.-pocałował mnie

Naprawdę się bałam powiedzieć o tym Kubie niby to mój brat i lubi Marco, ale... lubi jako kolegę z drużyny a nie chłopaka swojej siostry.Może za bardzo panikuję.-pomyślałam. Byliśmy już na stadionie wszyscy dopiero się schodzili a my czekaliśmy na nich w szatni.Minęło 15 minut kiedy wszedł ostatni zawodnik. Spojrzeliśmy na siebie z Marco.
-Chcielibyśmy wam coś powiedzieć.-zaczęłam lekko zdenerwowana
-Właśnie. Jesteśmy razem.-dokończył Marco z wielkim uśmiechem po czym mnie pocałował
-Nie no stary gratulację.-najpierw podszedł Mario z taką jakąś dziwną miną no ale może mi się wydaje.
Potem wszyscy zaczęli nam gratulować. Na końcu przyszedł mój brat o dziwo był zadowolony.
-Jeżeli ją skrzywdzisz to pożałujesz..Szczęścia-zaśmiał się a ja poczułam ulgę.
-Dzięki.-odpowiedziałam i go przytuliłam.

Po skończonym treningu w szatni został już tylko Marco i Mario.Miałam czekać przed stadionem ale nudziło mi się trochę więc poszłam do nich. Drzwi od szatni były lekko uchylone a oni o czymś rozmawiali.
-A co z zakładem.?-zapytał Mario. Nie wiedziałam o co chodzi więc stanęłam i podsłuchiwałam
-Nic nikt się nie dowie.-odpowiedział Marco
-Stary miałeś ją zaliczyć w ciągu dwóch tygodni i zostawić a nie się zakochać.-zaśmiał się sarkastycznie Mario.
-Nie moja wina,że się zakochałem, nie tak miało być.-usłyszałam Marco
-Zakład to zakład przegrałeś.-stwierdził Mario
-Nie do końca bądź co bądź Kamila poszła ze mną do łóżka w ciągu tych dwóch tygodni, a teraz jest już po zakładzie.-sprostował Marco.
-Pieprzona kanalia dla niego to był tylko zakład.-oczy miałam pełne łez, nie panowałam nad tym. Ja go kocham naprawdę a dla niego byłam jedynie zakładem.Wybiegłam przed stadion. Oparłam się o wielki gmach i ryczałam.Ogarnęłam się trochę i pierwszą taksówką pojechałam do domu mojego brata.Zapłaciłam i wbiegłam do środka gdzie w salonie była tylko Agata.
-Czemu płaczesz.?-podeszła do mnie i przytuliła
-On się o mnie założył, rozumiesz miał mnie tylko zaliczyć w ciągu dwóch tygodni i zostawić.-rozryczałam się ponownie.
-Ale kto.?-zapytała. No tak zapomniałam,że Agata nie wie.
-Marco mówił mi,że mnie kocha a to był tylko zakład.-przytuliłam się do niej
-Kochana nie martw się jeszcze będzie żałował.-próbowała mnie pocieszyć.
-Właściwie masz rację tylko ja go kocham.-wytarłam mokre policzki.Nie chciałam już o tym mówić poszłam do swojego pokoju. Wzięłam jakieś ubrania i weszłam do łazienki. Tak gorąca kąpiel tego potrzebowałam.
Po godzinie przebrałam się i położyłam przykrywając po uszy pierzyną. Chciałam zapomnieć obudzić się rano i stwierdzić że to był tylko koszmar.......

***
Sorki że tak długo nie dodałam ale miałam mnóstwo pracy związanej z chrzcinami i przygotowaniami.

Rozdział. Hmm no cóż nie jest udany nie tak miało być. Jeszcze to wszystko się skomplikuje no ale zobaczymy jak dokładnie.;D

Czytasz=Komentujesz

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 4.,,Marco co jest.?"

Tydzień Później.

Dzisiaj mecz Borussi. Wszyscy są poddenerwowani ale nie dają tego zbytnio po sobie poznać. Trener kazał im przyjść 2 godziny wcześniej żeby mogli jeszcze dokładnie omówić strategię na ten mecz. Stwierdziłyśmy z Agatką ,że udamy się razem z nimi. Blondynka ubrała koszulkę swojego chłopaka a ja Marco, który wczoraj dał mi ją i poprosił żebym założyła.
-To co możemy już jechać.?-zapytałam bo to ja byłam kierowcą i chyba najmniej się jeszcze denerwowałam
-Chyba tak.-odpowiedział lekko poddenerwowany Kubuś zabierając torbę i kierując się w stronę auta.
Kiedy wszyscy już byli w samochodzie ruszyliśmy na SIP gdzie miało rozegrać się spotkanie.Droga zajęła nam 15 minut.Kuba od razu udał się w kierunku szatni a my z Agatką spacerkiem w tą samą stronę.Po 2 godzinach zaczął się mecz. Niestety Borussia przegrała 2:1. Piłkarze zeszli z boiska w nie najlepszych nastrojach, dla nich każdy mecz jest w ważny i nie mogli pogodzić się z przegraną włożyli w to tyle serca i jedna pechowa bramka przekreśliła wynik spotkania.Przebrali się i każdy z puszczoną głową udał się w kierunku swojego domu. Ja musiałam jechać z Agatą i Kubą.
-Może powinnaś pojechać do Marco.?-powiedział mój braciszek kiedy wchodziliśmy do domu
-Myślisz.?-nie byłam pewna czy to dobra decyzja
--On chyba najbardziej z nas wszystkich przeżywa to i nie powinien być sam.-rozgonił moje wątpliwości
-Okey, to ja lecę pa.-pożegnałam się i pojechałam do chłopaka. Po 20 minutach byłam na miejscu.Zadzwoniłam dzwonkiem, ale nikt nie otwierał. Dopiero po kilku minutach otworzył.
-Kamila.a co ty tu robisz.-zapytał zdziwiony
-Nie chciałam,żebyś był sam,ale widocznie się nie cieszysz więc to był głupi pomysł.-posmutniałam
-Pewnie,że się ciesze,że cię widzę.-złapał mnie za rękę i wciągnął do środka zamykając za nami drzwi
-Jak się czujesz.?-zapytałam chociaż wiedziałam,że to głupie pytanie
-Źle, mogliśmy wygrać ten mecz to moja wina.-przytulił się do mnie
-Graliście świetnie tylko zabrakło wam szczęścia, następnym razem się uda.-tuliłam go i lekko pocałowałam w policzek a on oparł mnie o ścianę i zaczął całować. Nie chciałam być tylko pocieszeniem po przegranym meczu, ale uległam mu właściwie sama nie wiem czemu. Po chwili stałam w samej bieliźnie a on wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.To nie było takie zwyczajne, tylko... sama nie wiem jakie. Po wszystkim przytulił mnie do siebie a ja zasnęłam.
Następnego dnia.
-Hej.-usłyszałam kiedy się obudziłam
-Hej.-odpowiedziałam z nie pewnym uśmiechem
-Stało się coś.?-zapytał
-Nie.-odpowiedziałam lekko speszona bo właściwie nie wiedziałam jaka odpowiedź jest prawidłowa
-Żałujesz.?-spojrzał mi w oczy, ale nie mogłam z nich nic wyczytać więc wolałam nie odpowiadać na to pytanie, podniosłam się tylko i zaczęłam ubierać,ale przyciągnął mnie do siebie
-Ja nie żałuję.-poczułam jego usta na swoich.
-Ja też nie, ale muszę już iść.-wstałam, ubrałam się i wyszłam.
Właściwie nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Powiedział,że nie żałuje ale w końcu to nic nie znaczy.A może naprawdę coś do mnie czuje. Nie to nie możliwe, to są tylko twoje urojenia.-pomyślałam.
Kiedy wróciłam do domu nikt się o nic nie pytał,aż dziwne.Nie przejęłam się tym faktem. Poszłam do siebie wzięłam z szafy jakieś ubrania i udałam się do łazienki.Wzięłam długą relaksującą kąpiel, przebrałam się i zeszłam na dół.W salonie siedzieli moi zakochani.
-O dobrze,że jesteś musimy pogadać z tobą.-zaczął Kuba
-Mam si wyprowadzić.?-zapytałam
-Nie to wcale nie chodzi o to.-wtrąciła się Agata
-Siostrzyczko, chcielibyśmy cię zaprosić nasz ślub za 4 miesiące.-powiedział Kuba
-I chciałabym cię prosić,żebyś została moją świadkową.-dodała Agata
-Gratulację.-uściskałam ich.Oczywiście że zostanę.-zgodziłam się. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę. Jednak dostałam sms od Marco:

,, Możemy się spotkać za 1,5 godziny w parku musimy pogadać.?

,,Jasne."

Park był 15 minut od domu Błaszczykowskiego więc przebrałam się i od razu wyszłam i wolnym spacerkiem udałam się w umówione miejsce.Na ławce siedział już jakby nie obecny Marco. Usiadłam obok niego.
-Stało się coś.?-zapytałam lekko wystraszona
-Nie.. to znaczy tak.-wyglądał jak by nie wiedział co powiedzieć
-Marco co jest.?-zapytałam
-No bo.-złapał mnie za rękę.- Ja już tak nie potrafię, nie chce
-Ale o co chodzi.?-patrzyłam na niego i nie mogłam zrozumieć
-Bo.. ja się w tobie zakochałem.-powiedział patrząc mi w oczy. Siedziałam zaskoczona.
-Ale..-nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Okey rozumie nie potrzebnie ci to mówiłem.-powiedział smutny i już chciał odejść, ale złapałam go za rękę
-Ja ciebie też kocham.-uśmiechnęłam się do niego a on wziął mnie na swoje kolana
-Naprawdę.?-zapytał
-Tak.-odpowiedziałam a on mnie pocałował.Poszliśmy do niego. Nie mieszkał daleko weszliśmy do domu  i powtórzyliśmy czynności z nocy.


Zakochałem się w tej dziewczynie sam nie wiem kiedy, miał być tylko zakład a ja wpadłem po uszy. Ona jest taka inna od wszystkich. Nie leci na kasę czy na to,że jestem sławny. Czuję,że ona też mnie kocha, dlatego nie może dowiedzieć się o tym pieprzonym zakładzie, nie mogę jej stracić,za bardzo mi na niej zależy.Kiedy tak spała wtulona we mnie tak słodko się uśmiechała, byłem w tedy taki szczęśliwy chce żeby zostało już tak na zawszę.

                                  ********************
Jest kolejny rozdział, moim zdaniem słaby ale wymyślam je tak na poczekaniu więc nie miejcie mi tego za złe.

Czytasz=Komentujesz

czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 3.,,Jak do cholery łazisz.?"

Obudziły mnie lekkie promyki słońca,które nieśmiało przedzierały się przez zasłonki i otulały moją twarz. Spojrzałam na zegarek była 6.15.Mam wolne i o tej godzinie wstawać nie było dla mnie jakimś rarytasem, no ale cóż skoro już się obudziłam to pewnie nie zasnę.Wstałam więc i udałam się do łazienki,żeby się odświeżyć. Założyłam jakiś luźny strój i postanowiłam,że nie będę marnować czasu. Wzięłam ze sobą swój telefon oraz słuchawki i wyszłam na zewnątrz. Udałam się w stronę miejskiego parku i zaczęłam biegać.
-Jak do cholery łazisz.-wykrzyczałam gdy poczułam jak ktoś na mnie wpada
-Jak ja łażę.-wyraźnie ta osoba też nie była zadowolona.-To ty na mnie wpadłaś.-powiedział wstając z  ziemi.
-Pff...tak to sobie tłumacz-zrobiłam to samo co on.
-Kamila.?-zapytał zdziwiony spoglądając na mnie
-To nie zmienia faktu,że na mnie wpadłeś.-byłam nieźle wkurzona i nawet nie zwracałam uwagi kogo opieprzam.A był to nie kto inny jak Marco.
-Okey uspokój się.-powiedział głupkowato się uśmiechając.- W ramach przeprosin zapraszam na kawę zgadzasz się.?-zapytał
-No raczej o tej porze to kawiarnie są jeszcze zamknięte.-odpaliłam zanim pomyślałam a on tylko się uśmiechał.
-No to może o 10 przyjadę po ciebie i wybierzemy się na kawę i spacer.?-zaproponował
-Hmm okey.-zgodziłam się ale nie do końca byłam pewna czy robię dobrze.
-To do zobaczenia.-pożegnał się i już go nie było a ja wróciłam do biegania. Po pół godziny była w domu.Oczywiście Kubuś jeszcze spał więc poszłam wziąć szybki prysznic.Ubrałam się i postanowiłam zrobić śniadanie udając się w tym celu kuchni. Widok pełnej lodówki trochę mnie zdziwił bo mój brat był mistrzem nie robienia zakupów, ale widać odkąd poznał Agatę zmieniło się to. Wyjęłam to co mi było potrzebne i z nudów najprościej mówiąc zrobiłam śmieszne kanapki,oczywiście niektóre znalazły się w moim żołądku. Zaparzyłam świeżą kawę i udałam się do salonu, gdzie włączyłam telewizor,ale oczywiście pstrykając na inne kanały widziałam same powtórki. Na zegarku widniała godzina 9.00. Przebrałam się  i umalowałam.Kiedy skończyłam usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko zbiegłam,żeby nie obudzić jeszcze śpiących zakochanych. Wygląda na to że późno wrócili.
-Hej.-przywitał się Marco.-Gotowa.?
-Hej.jasne.-odpowiedziałam i wyszliśmy


Obudziłem było przed 11 aż sam się zdziwiłem,że ja tak mogę no ale cóż trochę zabawiliśmy się z Agatką wczoraj. Moja ukochana jeszcze spała wstałem więc i udałem się do łazienki. Po,, porannej" toalecie chciałem obudzić moją siostrę,ale gdy otworzyłem drzwi do jej pokoju nikogo tam nie było. Udałem się więc do kuchni. Zdziwiłem się bo na stole było śniadanie a obok leżała kartka:

           ,, Spaliście więc wasz nie budziłam. Nie martwcie się o mnie wyszłam z kolegą. Nie wiem o której wrócę całuje. Kamila;*"
No tak jest tu kilka dni a już jakiegoś wyrwała. Cała Kamila. Nie było dzisiaj treningu więc zadzwoniłem do chłopaków umówić się na grę w fife.


Spacerowaliśmy chyba po najmniejszych zakątkach Dortmundu.Marco to całkiem fajny facet. Nieźle się przy nim bawiłam. Nie przypominam sobie,żebym z jakimś facetem rozmawiała o wszystkim tak po prostu na luzie.A te jego niebieskie oczy matko jak taki facet nie ma dziewczyny.
-Ej słuchasz mnie.?-pomachał mi przed oczyma.
-Aa tak jasne.-skłamałam nie tak na prawdę nie miałam pojęcia o czym mówił.
-Więc o mnie wiesz już wszystko teraz opowiedz coś o sobie.-uśmiechnął się do mnie
-Ale nie ma o czym.-próbowałam uniknąć opowiedzenia swojego życiorysu. W przeciwieństwie do niego nie miałam się czym chwalić.
-Na pewno masz,nie musisz wszystkiego.-odparł puszczając mi oczko.
-Heh no więc w Polsce skończyłam szkołę fotograficzną przyjechałam tutaj zostawiając tam przyjaciół , chłopaka i rodziców. Chce tutaj zacząć nowe życie..-odpowiedziałam z uśmiechem chociaż nie do końca szczęśliwym. Spojrzałam na zegarek była 18. nawet nie wiem kiedy ten czas tak szybko minął.
-To ja się już będę zbierała, Kuba będzie się martwił.-spojrzałam na blondyna
-Odprowadzę cię.-oznajmił
-Nie rób sobie problemu .-uśmiechnęłam się
-Ale to żaden problem.- ruszyliśmy w stronę mojego chwilowego zamieszkania.Po drodze buzia nam się nie zamykała.Przegadaliśmy chyba nawet najgłupsze tematy z możliwych aż doszliśmy na miejsce.
-Dzięki za miły dzień.-pocałowałam go w policzek
-Cała przyjemność po mojej stronie.-uśmiechnął się cwaniacko
-To paa.-już chciałam wejść kiedy mnie zatrzymał
-Podasz mi swój numer telefonu.?-poprosił
-Jasne.-zapisałam w jego telefonie i weszłam do środka a on wrócił do siebie.


Człowieku weź się ogarnij to tylko zakład masz ją poderwać i zostawić.-próbowałem wbić to sobie do głowy ale za każdym razem wracały te chwile razem, jej śliczny uśmiech, oczy z tymi iskierkami.Przy niej byłem innym człowiekiem. Osobą która była we mnie ale nigdy się nie ujawniła aż do dziś.
-Marco ogarnij się nie możesz się zakochać.-karciłem siebie w myślach

Po powrocie do domu nie obyło się bez litani mojego zacnego brata.
-Gdzie byłaś.?-zapytał gdy tylko otworzyłam drzwi
-Z kolegą na spacerze.-odpowiedziałam
-Jakim kolegą chce wszystko o nim wiedzieć.-patrzył na mnie jak bym zrobiła coś złego
-Przypominam,że jestem dorosła i nie muszę ci się tłumaczyć.-zaśmiałam się
-Ale jesteś moją siostrą i martwię się o ciebie.
-Naprawdę nie potrzebnie.-pocałowałam go w policzek i udałam się do swojego pokoju.Zabrałam piżamę i poszłam do łazienki. Po godzinie relaksującej kąpieli Przebrałam się i od razu udałam się do mojego wygodnego łóżeczka. Spojrzałam na telefon i zobaczyłam ,że mam sms:

   ,,Świetnie się dzisiaj bawiłem. Może wybierzemy się jutro do kina.? Marco"
Szybko odpisałam:

 ,, Bardzo chętnie ;D"
Na odpowiedź długo nie czekałam:

,,To przyjadę po ciebie o 16. okey.?"
Odpisałam:

,,Będę czekała ;D"
Marco:

,, To do zobaczenia. Dobranoc;*"
Ja:

,, Dobranoc;*"

Odpowiedzi już nie dostałam. Odłożyłam telefon na stolik obok łóżka. Przyłożyłam głowę do poduszki i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

                                                        **********

Kolejna beznadzieja mojego wykonania. Mam nadzieję,że nie zanudziłam z dalszymi akcja się rozwinie ;D

Czytasz= Komentujesz.;D


poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 2. ,,Zakład"

Następnego dnia.
Oczywiście rano obudził mnie mój braciszek kochany.
-Siostra wstajemy już 10 a na 11 mamy trening-ściągnął ze mnie pierzynę
-Zwariowałeś do reszty czy co.Ja się nigdzie nie wybieram.-próbowałam odebrać mu moją własność,ale na marne niestety.
-Wstawaj i nie marudź obiecałem chłopakom ,że cię przyprowadzę.-uśmiechnął sie
-A co ja piesek,że można mnie prowadzać.-lekko się wkurzyłam
-Oj nie to miałem na myśli.No nie daj się prosić.-
zrobił oczka kotka  z shereka.
-Jejku dobra daj mi 20 minut.-ledwo zwlokłam się z łóżka
-Jesteś wielka.- zaśmiał się i wyszedł z pokoju a ja podeszłam do szafy,wzięłam coś odpowiedniego według mnie i udałam się do łazienki. Przebrałam się , umalowałam i zeszła do kuchni gdzie czekało na mnie śniadanko i mój brat.
-To jak gotowa.?-zapytał
-Tak.-wzięłam kanapkę złapałam dwa łyki kawy i udaliśmy się do samochodu Kuby. Na stadionie byliśmy po 20 minutach.
-Ja lecę się przebrać.-powiedział i znikł w jednym z pomieszczeń.
-No i tyle go widzieli.-pomyślałam i niezbyt zadowolona ruszyłam w głąb stadionu. Wychodząc na murawę zobaczyła,że są tam już Robert z Łukaszem i jeszcze dwóch piłkarzy. Wiedziałam,że do drużyny dołączyli jacyś nowi, ale nie znałam Kuba mówił o nich trochę ale ja nawet nie pamiętałam jak mają na imię.
-Kamaa.-krzyknął Lewy
-Wujcio Robert.-zaśmiałam się i poszłam się z nim przywitać
-A z wujkiem Łukaszem to się nie przywitasz.?-zapytał udając smutną minkę
-Oj pewnie,że się z wujaszkiem przywitam.-podeszłam do niego i go przytuliłam.
-Ty Piszczek nie zwracaj na siebie uwagi.-oburzył się Robert
-Dobra, dobra ty jej się podlizujesz.- odpowiedział Piszczek
-Jaaa chyba sobie żartujesz.-zaśmiał się
-Okey panowie a może byście nas przedstawili.- zapytał blondyn
-Aaa no tak Marco i Mario a to jest sławna siostra Kubusia.-wskazał Piszczek
-Miło mi.-przywitałam się po czym przyszła reszta zespołu, którą już kojarzyłam trochę wraz z trenerem.
Usiadłam więc na ławce rezerwowych i przyglądałam się wyczynom chłopaków.


-Niezła laska z tej Kamili.- powiedziałem do Mario w trakcie ćwiczeń
-Ty za wysokie progi na twoje nogi.-zaśmiał się
-Niby czemu do tej pory każda laska była moja.-odpowiedziałem lekko oburzony postawą mojego przyjaciela.
-Chcesz ją zaliczyć i odstawić.?!-zapytał a raczej stwierdził Mario
-Hmm no wiesz niby czemu nie laska to laska.- spojrzałem w jej kierunku z chytrym uśmieszkiem
-Nie uda ci się.-stwierdził
-Zakładamy się.?-zapytałem. - Daj mi 2 tygodnie i będzie moją.- wyciągnąłem rękę do zakładu
-Jasne.-założył się i wrócili do rozgrzewki.

-Siostra a może zagrasz z nami mały meczyk.-przybiegł do mnie Kuba z Lewym
-Nie chce mi się a z reszta nie mam ubrania.-odpowiedziałam próbując się wymigać
-Dobra to nie problem ja ci dam swoje.-pociągnął mnie za rękę i nie dając dojść do słowa zaprowadził do szatni i wręczył swój zapasowy strój.
-Masz 3 minuty, czekam przy drzwiach.-powiedział i wyszedł a ja w tym czasie zaczęłam się przebierać. Wyglądałam dość śmiesznie no ale cóż. Wyszłam z pomieszczenia i razem z Lewym wbiegliśmy na murawę.
Podzieliliśmy się na zespoły. Oczywiście byłam z moimi wujaszkami braciszkiem z tymi nowymi i jeszcze z Moritzem i paru innymi. Bawiłam się całkiem nieźle. Lubiłam tą grę jak byłam młodsza Kuba nauczył mnie kilku sztuczek które mogłam dzisiaj wykorzystać. Nie którzy nieźle się zdziwili moimi umiejętnościami, miałam z tego niezły ubaw. Kiedy skończyliśmy grę udaliśmy się do szatni.
-No to kochana przebieraj się.-każdy siedział i mi się przyglądał
-No pewnie.-zaśmiałam się, wzięłam swoje ubrania i wyszłam do toalety. Kiedy wróciłam ci nadal siedzieli i o czymś rozmawiali.
-Ty no my się przebieramy.-powiedział, któryś brunet nawet nie pamiętam jak miał na imię.
-A co ja faceta bez koszulki nie widziałam.-oddałam strój
-No np. mnie nie.-wtrącił sie Marco
- A co ty jesteś jakiś inny.-zaczęłam się śmiać
-No widzę,że masz ostry język ciekawe jak się spisujesz w czym innym.-uśmiechnął się łobuzersko
-A co chcesz się przekonać.-podeszłam do niego.
-No pewnie.-spojrzał na mnie z lekko nadzieją
-No to się przeliczysz piękny.-zaczęłam się śmiać  a razem ze mną niektórzy zawodnicy.
Kiedy Kuba się przebrał wróciliśmy do domu. Byłam strasznie zmęczona po tym jednym treningu nie wiem jak oni wytrzymują więcej.Położyłam się na kanapie i przerzucałam kanały aż trafiłam na jakiś film.
-My wychodzimy i wrócimy późno.-usłyszałam głos mojego braciszka, który wraz z Agatą kierował się do wyjścia.
-Okey. Paa.-pomachałam im nie wstając
-Paa.-wyszli a ja zostałam sama. Zrobiło się późno, więc poszłam do łazienki wzięłam prysznic przebrałam się i poszłam do pokoju. Spojrzałam jeszcze na zegarek. Była 22. Położyłam się i nie wiem nawet kiedy zasnęłam.


-Nieźle cię załatwiła.-stwierdził Mario pijąc piwo
-Kto.?.-zaczynałem mylić fakty więc wolałem się upewnić
-No jak kto Kamila.-uświadomił mi przyjaciel
-Jeszcze zobaczymy kto tu się będzie śmiać.- wypiłem swoje piwo
-Tylko nie zrób nic głupiego.-spojrzał na mnie
-Znasz mnie ja nigdy nie robię nic głupiego.-zaśmiałem się
-No właśnie cię znam,żebyś tylko tego nie żałował.-zaczął wygłaszać swoje kazania
-Niby czego mam żałować.?-nie wiedziałem o co mu chodzi
-Kamila wydaje się być fajną laską -
-Okaże się w ciągu dwóch tygodni.- zapłaciłem i wyszliśmy z baru. Każdy poszedł w swoją stronę. Kiedy byłem w domu nawet nie miałem siły iść na górę położyłem się na kanapie i odpłynąłem.

                                                     ***************

Rozdział moim zdaniem beznadzieja jakich mało.!;/
A waszym zdaniem.? Komentujcie.
Jutro mecz Polski. Trzymak kciuki za nich ;D